niedziela, 12 października 2008

Epikur

Wychodząc na przeciw oczekiwaniom narodu, a przynajmniej jego części, postanowiłem się ugiąć. Czyli spojrzeć na świat też i od tej drugiej strony. Pewnie część z was zaskoczę, ale uwierzcie mi na słowo - i taka strona jest.

Jestem fanem pana Epikura. Tak samo jak jestem fanem piosenkarza Bona i piłkarza Zizu. Bono śpiewa doskonale, ja nie śpiewam nawet źle. Ja po prostu wcale nie śpiewam. Nie przeszkadza mi to jednak jakkolwiek w odbiorze jego twórczości. Talent piłkarski Zizu jest mi również niestety obcy. Sytuacja z panem Epikurem jest bliźniaczo podobna. Imponuje mi jego myśl, tym bardziej, że jak mało kiedy się to już zdarza przeżyła ona swego twórcę. Szacunek, kłaniam się naprawdę nisko. Imponuje nie znaczy jednak naśladuję bo gdzie mi tam do niego. Choć aspirację mam.

Dziecko Epikura nazwane pieszczotliwie Epikureizmem wydaję się być kluczem do poznania jasnej strony świata. Cóż za wspaniały przewodnik po świecie zostawił nam w spadku ten Grek. Jaśniej? Dobrze, już śpieszę.

Jak powiada nasz główny dzisiejszy bohater świat pełen jest przyjemności. Trzeba je tylko dostrzec i po nie sięgnąć. A pierwszym etapem tej drogi jest po prostu sama chęć przyjemności. Tak więc narodzie chciejmy a będzie nam dane. Idźmy dalej tym starożytnym tropem. Natrafimy na tajemnicze słowo "szczęście", które mimo iż mijamy tak często, tak rzadko zamieniamy z nim słowo. Historia uczy, że rozmowa nie gryzie i warto pogadać. Dla szczęscia naszego i świata...

Dodając, mnożac, potęgując i generalnie reasumując wszystko powyższe wypada stwierdzić iż świat jest piękny, a przynajmniej jego jasna stronę. Tą też polecam odwiedzać. A wybór, którą zwiedzimy należy głownie do nas drogi narodzie.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No Kanciarz, wreszcie piszesz do rzeczy :D I tak powinno być zawsze ;)

Anonimowy pisze...

Przecież on zawsze kantował ;p Mimo to fajny ten blog i mam nadzieje, że nie zarzucisz jego rozwijania.
Michał