sobota, 22 listopada 2008

Lek na całe zło

Jednym z podstawowych warunków dobrej i skutecznej pracy jest dobre samopoczucie. Bo też trudno chyba sobie wyobrazić pracownika smutnego, zniechęconego do życia, który pokonywałby z łatwością wszystkie problemy jakie w pracy bez wątpienia występują. A jeśli ich pokonywać nie będzie to co z niego za dobry pracownik? Żaden

Wszystkim nam zależy by Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatniej. W tym celu zatrudniliśmy kadrę specjalistów - zwanych potocznie posłami – by to oni pomogli należyty cel osiągnąć zasiadając w ławach izby, dla żartu zwanej wysoką. Oddaliśmy losy państwa w dobre ręce, co do tego nie mamy przecież wątpliwości wszak to nasi ludzie. Lecz cóż z tego jeśli nasi wybrańcy byliby smutni?

A powodów do smutku w tamtejszym środowisku jest przecież bez liku, światowy kryzys gospodarczy, pogorszenie pogody, nieprzychylna i nieuczciwa prasa, niskie zarobki i przygniatająca odpowiedzialność. To wszystko nie ułatwia zadania, a śmiem twierdzić po obrazie Polski, że skutecznie utrudnia. Poseł jednak swoją głowę ma i myśli. Myśli, jakby to samopoczucie i samozadowolenie poprawić bo ma świadomość ważności swojej roli. Wie, że obywatele na nim polegają, wie, że do zrobienia jest dużo i nie może sobie pozwolić by przez jego błahe dla narodu problemy cierpiało państwo.

Lekiem na całe zło, jak śpiewała przed laty Krystyna Prońko, okazały się być używki. Alkohol, narkotyki – generalnie bardzo skuteczne jak widzę, np. w transmisjach z Sejmu, środki „samopoczuciepolepszające”. Dzięki nim możemy mieć pewność, że wysoki poziom samozadowolenia posła zawsze będzie wystarczający przez co i zapał do pracy spory. A na tym nam wszystkim przecież zależy.

Elżbieta Kruk, posłanka Prawa i Sprawiedliwości z okręgu lubelskiego, zabrała się ostatnimi czasy do ostrej pracy. Zapał ten i oddanie było doskonale widać parę dni temu w Sejmie, gdzie pani Kruk roztaczała aurę samozadowolenia i silną woń alkoholu. Ludzie z Lubelskiego mogą spać spokojnie, ich sprawami jak widać, słychać i czuć zajął się w końcu ktoś odpowiedni.

Nie cała władza rozgrywa się jednak na najwyższych szczeblach. Okręgi samorządowe są przecież równie istotne. I tam potrzeba wielu sił, by pokonać masę, zewsząd czyhających problemów. Skąd te siły jednak brać? To pytanie zadali sobie radni Platformy Obywatelskiej. Odpowiedzią okazały się być narkotyki. Może się to wydawać pozornie nie na miejscu lecz nic bardziej mylnego. Radni postanowili połączyć przyjemne z pożytecznym. Przyjemne, bo dzięki nim mieli więcej sił i lepsze humory skutkiem czego praca szła lepiej. Pożyteczne, bo zażywając narkotyki skutecznie przyczynili się do zmniejszenia ilości występowania, tych nielegalnych przecież środków na rynku lokalnym.

Alkohol i narkotyki posądzane często (zupełnie niesłusznie jak się okazało) o całe zło świata stały się głównym napędem polskiej polityki. Wysokie samozadowolenie posłów przekłada się wyraźnie na jakość wykonywanej przez nich pracę . Szkoda tylko, że zadowolenie społeczeństwa z władzy rośnie odwrotnie proporcjonalnie do wzrostu ilości promili w wydychanym powietrzu przez posłów. Czyli spada. Ale może na nowo trzeba przemyśleć zdanie Humphrey'a Bogata jakoby kłopot ze światem był taki, że jest on zawsze o trzy drinki do tyłu? Po trzech drinkach faktycznie lepiej rozumiem większość posunięć rządu.

Brak komentarzy: